Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Głośna sprawa w Sępólnie Krajeńskim. Ksiądz chciał od chłopców fotki stóp w skarpetkach

Sandra Szymańska
Sandra Szymańska
zdjecie ilustracyjne
zdjecie ilustracyjne pixabay
Ksiądz M. twierdził, iż treść jego SMS-ów do ministrantów wynikała z troski o doprowadzenie do spowiedzi i pomocy młodym ludziom w przeżywaniu seksualności.

Chciał, by młodzi chłopcy przysyłali mu zdjęcia stóp - w skarpetkach lub bez. Proponował masaż. Interesowały go szczegóły ich doznań seksualnych. Chłopcy nie mieli wtedy skończonych 15 lat. On był księdzem.

Gdy organy ścigania wszczęły śledztwo, a biskup odsunął go od obowiązków duszpasterskich, mogło się wydawać, że ksiądz M. poniesie prawne konsekwencje swoich czynów.

Tak się nie stało.

Mija właśnie rok, gdy w Sępólnie Krajeńskim o sprawie zrobiło się głośno, a wieści o erotycznej korespondencji księdza M. rozeszły się nawet poza jego granice. Prokurator w poczynaniach młodego wikarego nie dopatrzył się przestępstwa. Sprawa ucichła. Kongregacja Nauki Wiary nadal nie wydała żadnej decyzji. Teraz najwyższa kara, która może dosięgnąć kapłana to... wydalenie ze stanu duchownego.

Utalentowany aktor

Ksiądz M. jest absolwentem I Liceum Ogólnokształcącego w Szubinie. Rocznik 2007. Jak mówi jego szkolny kolega, był utalentowanym aktorem. - Udzielał się w szkolnym teatrze, był chwalony za swoje umiejętności aktorskie. Zawsze lubił być w centrum uwagi, przyciągał do siebie ludzi swoją osobowością. - Zawsze chciał być księdzem, był na osiągnięciu tego celu bardzo skupiony - wspomina nasz rozmówca. I osiągnął go.

W 2013 roku po ukończeniu Wyższego Seminarium Duchownego w Bydgoszczy ksiądz M. przyjął święcenia kapłańskie. Pierwszą parafią, do której trafił była Parafia pw. św. Trójcy w Łobżenicy w województwie wielkopolskim. Tam udzielił wywiadu lokalnemu portalowi, w którym mówił o swoim powołaniu:

- Myśli o kapłaństwie pojawiły się u mnie w liceum. Te najsilniejsze na kilka miesięcy przed maturą. Wtedy udzielałem się w miejscowym teatrze, gdzie często graliśmy kabaret. W momencie, kiedy oznajmiłem, że idę do seminarium, prawie wszyscy mnie wyśmiali, stwierdzając, że to niezły żart - opowiadał świeżo upieczony kapłan.

W Łobżenicy pracował z młodzieżą licealną. Był aktywny na portalach społecznościowych, potrafił nawiązać kontakt z młodymi. Lubili go

Trzy lata później został przeniesiony do Parafii pw. św. Bartłomieja w Sępólnie Krajeńskim. Jak podaje miesięcznik „Fakty Pilskie” - za nękanie ministrantów: „Nikt tam nie znał jego przeszłości. Ale ta szybko okazała się bulwersującą wciąż teraźniejszością. Tylko nieliczni wiedzieli, że powodem takiej decyzji zwierzchników było nękanie ministrantów. W oddalonym o 30 kilometrów Sępólnie nikt nie znał przeszłości młodego duchownego” - donosiło czasopismo.

W Sępólnie kapłan również potrafił znaleźć wspólny język z dziećmi i młodzieżą. Był przez nich uwielbiany. - Gdy pojawiła się w mediach ta informacja [o wysyłaniu przez wikarego erotycznych wiadomości chłopcom - przyp. aut.] byliśmy zaskoczeni, że mógł się do czegoś takiego posunąć. Chodziliśmy z nim do jednej klasy, ale nic niepokojącego nie zauważyliśmy w jego zachowaniu - mówi jego licealny kolega. - Od czasu do czasu udzielał się na naszej grupie, ale od wybuchu afery nikt już z nim nie ma kontaktu. Później nie dało się w to nie uwierzyć.

Fotki stóp w skarpetkach

Pod koniec marca ubiegłego roku wikariusz nagle zniknął z sępoleńskiej parafii. Ksiądz Mateusz Nowak, delegat biskupa ds. ochrony dzieci i młodzieży Diecezji Bydgoskiej, w swoim oświadczeniu poinformował, że wikariusz został odwołany przez bp. Jana Tyrawę. „Przyczyną takiego kroku były niestosowne wiadomości tekstowe, które kapłan wysyłał do małoletnich poniżej 18. roku życia” - oświadczył delegat. Kuria wszczęła dochodzenia kanoniczne i odsunęła kapłana od pracy duszpasterskiej.

W połowie kwietnia 2019 roku Komenda Powiatowa Policji w Sępólnie Krajeńskim po doniesieniach medialnych wszczęła dochodzenie z art. 200 a par. 2 Kodeksu Karnego dotyczące składania za pośrednictwem systemów teleinformatycznych małoletnim poniżej 15 lat propozycji obcowania płciowego, poddania się lub wykonania innej czynności seksualnej. Sprawa trafiła do Prokuratury Rejonowej w Tucholi. Dochodzenie od początku było prowadzone w sprawie, nie przeciwko komuś.

Ksiądz M. był w zażyłym kontakcie z grupą ministrantów, którymi miał się opiekować. Wymiana korespondencji zaczęła się już miesiąc po przybyciu kapłana do parafii. I trwała przez trzy lata. W screenach rozmów ksiądz posługuje się językiem, którym zwykle duchowieństwo nie prowadzi dialogu z parafianami. Zwracał się do chłopców bardziej jak rówieśnik, kumpel. Posługiwał się językiem kolokwialnym, czasem wręcz prostackim i ordynarnym.

Część przesłuchiwanych rodziców i dzieci przyznała, że ksiądz wysyłał wiadomości o różnych porach doby. Dotyczyły sfery intymnej chłopców.

Ksiądz pytał kilkoro z nich o ich związki lub kontakty hetero- i homoseksualne: czy mają dziewczynę, co robią, czy uprawiają seks oralny i oglądają filmy pornograficzne („Chciałbyś, żeby jutro się działo?” „Lodzik czy coś więcej?, „Co mówisz, wyliż mi...”, „Dopiero 2 palce są mokre”, „Do końca tak będzie jak powiesz, że język poszedł w ruch”). Dopytywał też o masturbację („Jak często?” „Ale do końca? „Dochodziłeś?”).

Chłopcy zeznali, że ze strony księdza nie padła propozycja seksualna. Pojawiły się za to propozycje masażu stóp. Dzieci nie skorzystały.Wikariusz prosił również o przysyłanie mu zdjęć w piżamie i fotografie stóp - w skarpetkach lub zdjętych do połowy stopy („Dawno nie było różnych ujęć”, „Dzisiaj w bieli”). Jeden z rodziców zeznał, że gdy chłopak nie reagował lub mówił, że te prośby go irytują, ksiądz obracał swoje prośby w żart.

W przypadku innego chłopca, rodzice zauważyli tę dwuznaczną korespondencję. Ojciec przeprowadził z kapłanem rozmowę; powiedział, że nie życzy sobie takiego zachowania wobec syna. Wikary przeprosił i stwierdził, że to żarty. Dał spokój temu ministrantowi.

Biegła psycholog, w obecności, której przesłuchani byli małoletni, uznała, że nie mają oni skłonności do konfabulacji.

- Syn pękł, gdy sprawa wypłynęła w mediach. Zapytałem, czy to też jego dotyczy. Potwierdził. Na początku się krępował, ale w końcu o wszystkim nam powiedział - wspomina jeden z ojców.

Proboszcz sępoleńskiej parafii ks. Henryk Lesner zeznał przed prokuratorem, że nie wie, dlaczego kuria wezwała do siebie wikariusza i nakazała mu opuścić parafię. Twierdził, że nie dochodziły do niego żadne sygnały, by jego podwładny niewłaściwie zachowywał się wobec ministrantów. Jako świadek został też przesłuchany delegat biskupa ks. Mateusz Nowak. Z przeprowadzonej przez niego rozmowy z księdzem M. wynika, że kapłan przyznał się do prowadzonej korespondencji. Wyjaśnił, iż treść wynikała z „troski o doprowadzenie do spowiedzi i pomocy w przeżywaniu młodym ludziom seksualności”. Prokuratura sprawę umorzyła.

Walka z wiatrakami

Adam Andrejczuk, zastępca prokuratora Prokuratury Rejonowej w Tucholi nie dopatrzył się w zachowaniu księdza przes tępstwa. „Czyn nie zawiera ustawowych znamion czynu zabronionego, polegającego na składaniu propozycji obcowania płciowego, poddania się lub wykonania innej czynności seksualnej albo udziału w produkowaniu lub utrwalania treści pornograficznych małoletniemu poniżej lat 15 za pośrednictwem systemu teleinformatycznego lub sieci telekomunikacyjnej” - czytamy w uzasadnieniu o umorzeniu postępowania. Inne czynności, czyli te, których dopuścił się kapłan, prokurator uznał za co najmniej niewłaściwe, ale w myśl litery prawa karnego nie wyczerpują znamion przestępstwa.

W telefonach i komputerach wikariusza zabezpieczonych i sprawdzonych przez biegłych sądowych nie ujawniono żadnych treści pornograficznych. Takich nie było też w korespondencji z ministrantami. „Odpowiedzialność za zachowanie duchownego może być rozpatrywana jedynie w oparciu o naruszenie zasad moralnych czy etycznych i rodzi ewentualną odpowiedzialność w myśl przepisów prawa kanonicznego” - napisał prokurator Andrejczuk.

Sprawa trafiła do Kongregacji Nauki Wiary, lecz jak dotąd bez odzewu. - Nie wydano żadnej decyzji. Do dnia dzisiejszego Kongregacja nie poinformowała nas, co postanowiono. Ciągle oczekujemy na decyzję. Dopóki jej nie otrzymamy nie wypowiadamy się na temat księdza - informuje ks. Grzegorz Nowak, kanclerz bydgoskiej kurii.

Jak dodaje kanclerz, ksiądz M. ma zakaz sprawowania funkcji kapłańskich. Przebywa w domu rodzinnym i czeka na decyzje stolicy apostolskiej. W Szubinie jednak nie jest widywany. Był za to widziany w Górce Klasztornej. Przy ołtarzu. - Nie, to nieprawda. Nadal jestem księdzem, ale nie odprawiam mszy - dementuje w rozmowie z nami ksiądz M. Do sprawy z ubiegłego roku nie chce się jednak odnieść. Zasłania się zakazem udzielania informacji prasie. Słychać jednak, że bardzo chciałby przedstawić swoją wersję. Nie decyduje się jednak, ale humor dopisuje, nie rozłącza się. Pełen luz: - Ale co się znowu stało, że chcecie o tym pisać? - pyta zaczepnie.

O to chodzi, że nic. Nic się nie dzieje. Minął właśnie rok odkąd sprawa obscenicznej korespondencji ujrzała światło dziennie i pół roku od jej umorzenia przez organy ścigania. Na decyzję prokuratora nie wpłynęło żadne odwołanie. - Dlaczego? - pytam ojca jednego z chłopców. - Wie pani, nie wiem, czy to nie jest walka z wiatrakami. Pani psycholog słysząc zeznania dzieci, łapała się za głowę. A potem dostajemy taką decyzję. Ktoś, kto patrzy na to chłodnym okiem, powiedziałby, że tak powinniśmy zrobić. Odwołać się. Ale przy tak dużym ładunku emocjonalnym, trudno podejmować racjonalne kroki. Gdy chodzi o dzieci, emocje biorą górę. Mam nadzieję, że nasze drogi z tym panem kiedyś się przetną. Chciałbym jemu spojrzeć w oczy. Zrozumiałby, co chcę przekazać...

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Michał Pietrzak - Niedźwiedź włamał się po smalec w Dol. Strążyskiej

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera

Materiał oryginalny: Głośna sprawa w Sępólnie Krajeńskim. Ksiądz chciał od chłopców fotki stóp w skarpetkach - Gazeta Pomorska

Wróć na sepolnokrajenskie.naszemiasto.pl Nasze Miasto