Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Sępólno. Udomowione dziki Tadzik i Danka trafią do Myślęcinka, o ile Powiatowy Inspektorat Weterynarii wycofa się z pomysłu ich odstrzału

Dorota Witt
Dorota Witt
Ważą się losy udomowionych dzików z Sępólna Krajeńskiego, który mogłyby trafić do zoo w Myślęcinku. Lekarz weterynarii Wojciech Młynarek, zastępca Kujawsko - Pomorskiego Wojewódzkiego Lekarza Weterynarii, z którym udało nam się porozmawiać, prosi o cierpliwość, bo trwa procedura odwoławcza. Podkreśla, że ryzyko wystąpienia ASF w naszym regionie jest bardzo realne, zwłaszcza, że przypadki wirusa odkryto w ościennych województwach.
Zdjęcie ilustracyjne.
Ważą się losy udomowionych dzików z Sępólna Krajeńskiego, który mogłyby trafić do zoo w Myślęcinku. Lekarz weterynarii Wojciech Młynarek, zastępca Kujawsko - Pomorskiego Wojewódzkiego Lekarza Weterynarii, z którym udało nam się porozmawiać, prosi o cierpliwość, bo trwa procedura odwoławcza. Podkreśla, że ryzyko wystąpienia ASF w naszym regionie jest bardzo realne, zwłaszcza, że przypadki wirusa odkryto w ościennych województwach. Zdjęcie ilustracyjne. www.pixabay.com
Ważą się losy udomowionych dzików, których matka zginęła przed pięcioma laty z rąk myśliwego. Znalazło się dla nich miejsce w zoo w Myślęcinku, ale Powiatowy Inspektorat Weterynarii z Sępólna Krajeńskiego wydał nakaz ich odstrzału z obawy przed ASF. Trwa procedura odwoławcza.

Zobacz wideo: Tak opieka nad młodymi dzikami, które zostały pozbawione matki, wyglądała pięć lat temu

Tadzik i Danka są pod opieką braci Leszka i Bogdana Szydeł z Sępólna Krajeńskiego od momentu, kiedy jeden z nich widział, jak myśliwy omyłkowo zastrzelił lochę, przy której było pięć malutkich dzików. Zabrał je do domu, choć zdawał sobie sprawę, że prawo takiej możliwości nie przewiduje. Jak mówi, wyboru nie miał: bez jego pomocy, zginęłyby. Bracia wykarmili warchlaki butelką (a wymagające były jak noworodki - karmienie odbywało się na żądanie, co dwie godziny, także w nocy). W opiekę nad dzikami zaangażowała się cała rodzina: dzieci nadały im imiona, jeden z braci zrobił dla maluchów kojec w kotłowni.

Dziki są pod opieką rodziny z Sępólna Krajeńskiego

- Mieliśmy plan, by je nieco wykarmić i wypuścić do lasu, ale błyskawicznie się do nas przyzwyczaiły, zasypiały na naszych rękach, stały się jak pupile, nie poradziłyby sobie na wolności - opowiada pan Bogdan.

  • Zwierzęta zadomowiły się u rodziny.
  • Jedzą z ręki, dają się głaskać, uwielbiają, gdy czochra się je po grzbietach, reagują na swoje imiona.
  • Opiekunowie od razu wiedzieli, że na zawsze nie mogą u nich zostać.
  • Dla trzech szybko znaleziono miejsce w ośrodku zajmującym się opieką nad dzikimi zwierzętami.
  • Dwa pozostały i zdążyły dorosnąć.
  • Rodzina zapłaciła mandat za przetrzymywanie dzikich zwierząt. Ale to sprawy nie kończy.

Powiatowy Inspektorat Weterynarii nakazał odstrzał dzików

Tadzik i Danka mają w gospodarstwie państwa Szydeł swoje miejsce - specjalnie zbudowany kojec, podwójnie ogrodzony.
- Tak jak chcieli urzędnicy, kupiliśmy też specjalną matę odkażającą, dla bezpieczeństwa. A teraz ta decyzja! Nie rozumiemy jej - komentuje pan Leszek. - Obdzwoniliśmy chyba całą Polskę, by znaleźć bezpieczne schronienie dwóm pozostałym dzikom- opowiadają bracia. - Kiedy się udało, kiedy wystarczyła już tylko zgoda Powiatowego Inspektoratu Weterynarii w Sępólnie Krajeńskim na transport dzików do Bydgoszczy, dostaliśmy pismo od PIW z decyzją o odstrzale Danki i Tadzika.

W bydgoskim zoo dziki wciąż mogą znaleźć bezpieczne schronienie

- Nasze stado dzików jest spore, ale znaleźliśmy miejsce dla dzików, o których mowa i przyjmiemy je, gdy tylko będzie zgoda odpowiednich instytucji. Możemy teraz jednak tylko czekać na decyzję służb - mówi Sandra Tyczyno, rzeczniczka prasowa LPKiW w Myślęcinku.

Opiekunowie dzików złożyli oficjalne odwołanie od decyzji PIW, które jest właśnie rozpatrywane. Rozstrzygnięcie ma nastąpić lada dzień. Powiatowy Inspektorat Weterynarii w Sępólnie Krajeńskim tłumaczy decyzję o odstrzale udomowionych dzików ryzykiem wystąpienia ogniska choroby afrykański pomór świń. Na szerszy komentarz w tej sprawie czekamy.

Zagrożenie ASF w województwie kujawsko-pomorskim

Lekarz weterynarii Wojciech Młynarek, zastępca Kujawsko - Pomorskiego Wojewódzkiego Lekarza Weterynarii, z którym udało nam się porozmawiać, prosi o cierpliwość, bo trwa procedura odwoławcza. Podkreśla, że ryzyko wystąpienia ASF w naszym regionie jest bardzo realne, zwłaszcza, że przypadki wirusa odkryto w ościennych województwach. Od północy region jest odgradzany ogrodzeniem zapachowym, które ma zniechęcić dziki z sąsiednich województw do wędrówek.

- Ale przecież nasze dziki są zdrowe! Kiedy pod koniec kwietnia przyjechał do nas weterynarz, by wykonać wyrok, cała rodzina stawiła opór. Nie pozwoliliśmy zabić. My je pokochaliśmy, jak można tak po prostu je odstrzelić? Czy nie można zbadać ich i przewieźć, gdy okaże się, że są zdrowe? - pyta pan Bogdan.

Teoretycznie taka możliwość istnieje. Jak będzie w praktyce? - Trzeba poczekać na zakończenie odwoławczego postępowania administracyjnego, które jest w toku - mówi Wojciech Młynarek.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wideo
Wróć na sepolnokrajenskie.naszemiasto.pl Nasze Miasto